23 wrz 2016

Ogłoszenie parafialne!

Hejka, ludziki!
Duża część osób, którzy czytają to fanfiction pisała mi, że chciałaby czytać moje ff o Sergio Ramosie tu - na bloggerze, n ie tylko na wattpadzie. Więc z pomocą Kasi jestem! :D
Zapraszam serdecznie - http://diez-pecados.blogspot.com/

21 wrz 2016

Seis.

Siedzieliśmy w kinie i oglądaliśmy jakiś badziewnym film romantyczny. Nuda jak dla mnie, ale nie dla Sophie, która była zachwycona i cały czas wpatrzona w ekran, a mnie olewała. Postanowiłem to zmienić, więc chwyciłem jej lewą dłoń, a następnie splotłem ze swoimi palcami. Niestety i to było za słabe żeby odwrócić jej uwagę. Przechyliłem ciało w jej kierunku i pocałowałem lekko w szyję. Nadal nic. Wkurzyłem się, że mnie ignoruje, więc przeszedłem do 'kolejnego kroku' i w tym wypadku była to klasyka. Wpiłem się w jej szyję, zostawiając dosyć pokaźny znak. Podziałało.
 - Co ty robisz? Zwariowałeś? - oburzyła się przecierając skórę tam, gdzie moje usta przed momentem się znajdowały.  
- W ogóle nie zwracasz na mnie uwagi, a chciałem to zmienić - odpowiedziałem jej uśmiechając się lekko.
- Do kina chodzi się, aby obejrzeć film, a nie plotkować. - powiedziała wyplątując swoje palce z moich.
- Doprawdy? A co byś powiedziała, gdybym ci wyznał, że mam na ciebie ochotę? - uśmiechnąłem się zawadiacko, obserwując jej reakcje.
- Odpowiedziałabym ci, że jak chce ci się seksu, to idź do burdelu skarbie - szepnęła mi na ucho i z powrotem zajęła się popcornem oraz filmem. 

Zaśmiałem się i ponownie zaplotłem nasze palce, a potem wróciłem do filmu. Miałem dziwne przeczucie, że ten mój sen z nią i moim synkiem kiedyś się spełni, a numerek na jedną noc mi nie wystarczy. Z jednej strony chciałem, aby się to ziściło, bo Sophie mnie cholernie pociągała swoim seksownym ciałem jak i charakterem, ale nie wyobrażałem sobie, że się ustatkuje i zakończy się to co najlepsze czyli imprezy, wyjście z kumplami i takie tam podobne rzeczy. Sam nie wiedziałem już co robić. Nie chce jej też zranić. Cholera, co ja się taki uczuciowy zrobiłem? Sen, to sen, wytwór wyobraźni. Przelecę ją, pobawię się i znajdę kolejną, tak.
 Tylko nie mogę się w niej zakochać.
                                                               *
W kinie było całkiem przyjemnie pomijając tą cholerną malinkę, za którą chciałam zamordować Alarcona oczywiście. Wcześniej podczas rozmowy z dziewczynami miałam obawy trochę, bo nie chciałam go zranić, a tu proszę, sam taki grzeczny nie był. Eh, ale przecież jest idealnym tatusiem prawda? Na spacerze również nie było źle, ale miałam wrażenie, że gryzie go coś, bo zachowywał się dziwnie, tak inaczej. Jakby chciał coś powiedzieć albo zrobić, ale się bał. Moje rozmyślanie przerwał jego głos, który poinformował mnie, że dotarliśmy pod moje mieszkanie.
- Coś się stało? - spytałam zaniepokojona.
- Nie, dlaczego pytasz? - odpowiedział mi, dziwnie kręcąc się na miejscu kierowcy. Zdecydowanie coś kręcił.
- Nieważne. Do jutra Isco. - Wysiadłam, a on wyszedł za mną.
- Poczekaj chwilę. - chwycił moją dłoń, a potem przyciągnął z lekkością do siebie.
- Co jest? - Oparłam dłonie na jego torsie i spojrzałam mu w oczy.
- Chciałem tylko - zawiesił się i dziwnie na mnie spojrzał.
- Wyduś, to wreszcie z siebie - poczułam się lekko nieswojo, bo pierwszy raz byłam w takiej sytuacji z nim.
A ten zamiast mi coś powiedzieć pocałował mnie. Tak po prostu pocałował. Byłam zaskoczona, ale odwzajemniłam pocałunek, zawiesiłam ręce na jego szyi i mogłabym tak trwać wieki. Czy było mi lepiej niż podczas tych moich razów z Moratą? Zdecydowanie tak, bo miałam poczucie, że mu zaczyna zależeć na mnie albo coś takiego. Czułam się trochę jak suka, bo w planach przecież miałam iść tylko z nim na kilka randek, a potem niezobowiązujący seks dlatego odkleiłam się od niego, a potem tak po prostu uciekłam do swojego lokum.
                                                                  *
 Nie wiem co mi odbiło, że ją tak po prostu puściłem samą do domu. Przecież miałem swój plan wcielić w życie, a tymczasem tylko ją pocałowałem. Nie powiem, że nie, bo podobało mi się naprawdę. Ma tak delikatne i miękkie usta, że mógłbym je całować cały czas. Jednak miałem tylko ją przelecieć i tyle. No i poszukać muszę niani nowej chyba dla młodego, bo jeśli wcielę swój plan w życie, to Sophie na pewno się do mnie już nie odezwie. Chyba, że się we mnie zakocha, to wtedy i będę miał opiekunkę dla dziecka i fajną kobietę do łóżka. Czy wspominałem już wam, że jestem geniuszem w planowaniu? Jeśli nie, to teraz was o tym informuje.
                                                                          ***
Więc jest. Rozdział jest krótki, ale ostatnio mam mniej weny co do tego ff, a trochę więcej na ten ff z Ramosem. Myślę, że jak z małą pomocą Kasi ogarniemy wygląd i szablon, to będę mogła pod kolejnym postem wrzucić wam linka do tego ff o Ramosie, żebyście czytał tu - na bloggerze :). Natomiast mam pomysł i coś naskrobane na nowe ff i teraz waham  się kogo dać za głównego bohatera...O kim wolałybyście czytać w roli głównej? Morata/Casemiro czy Varane? :>
 Buziaki i do następnego :)

10 wrz 2016

Cinco.

-A widziałyście jak, patrzył się przez długi czas na jej tyłek? - spytała Maria.
-Widocznie wie gdzie, jest jego miejsce.- odpowiedziałam. Razem z Macareną, Kelly i Marią byłyśmy właśnie na umówionych zakupach. Alice z nami nie było, bo obrażona pojechała do mamy, do Mediolanu.
- A przestań. Jest taki przystojny, że każda na niego leci, a ty niby nie?- paplała Maki.
- Może i jest przystojny, ale jest strasznie głupi i ma już babę, a zarywa do innej. - oburzyłam się, po czym wyszłam z przymierzalni w czerwonej sukience przed kolano, aby pokazać się dziewczyną. Była na wyprzedaży, więc świetna okazja do zakupu. - i jak? - zapytałam niepewnie, okręcając się wokoło.
- Bierz - powiedziały trzy na raz i się roześmiały.
- Swoją drogą on przecież jest wolny, więc idealny kandydat dla ciebie - odezwała się Kelly, oglądając spódniczki. - i do tego ma piękne oczy - zachwycała się dalej.
- Co ty pieprzysz? Może oczy ma cudowne, ale powtarzam wam, że ma dziewczynę. Dupek jeden. - odezwałam się po raz kolejny, wchodząc do przymierzalni z drugą sukienką.
- Przecież zerwał z tą swoją laską jakiś rok temu. - odezwała się Maria - zresztą nie znasz go, a już oceniasz - dodała oburzona Maki.
- A ty go znasz niby? Cały czas spędzasz zapewne albo na uczelni, albo z Lucasem i wątpię, żeby któraś z was chodziła z Moratą na jakieś obiadki. - trochę się wkurzyłam, no bo po co pchają mnie w łapska tego pajaca?
- Jakiego Moraty? Dobrze się czujesz? - zmartwiona Kelly wylazła z przymierzalni obok.
- No jak to jakiego? Przecież cały czas mówimy o Alvaro Moracie. Dupku z Realu Madryt. - spojrzałam na nie jak na chore psychicznie, a to mi mówią, że mam coś z mózgiem...
- Jaki Alvaro? Myślałam, że go sobie odpuściłaś? - zapytała Kelly.
- Cały czas mówimy o Cristiano - dodała Maki.
- No i jest jeszcze Isco - odezwała się tym razem Maria.
- Czyli trzech przystojnych piłkarzy z kasą i super autami leci na Ciebie i twój tyłek, a ty nie możesz się zdecydować, kogo chcesz. - podsumowała idealnie Kelly.
- Musisz zdecydować się kobieto na jednego!
- Ale jak? Do każdego z nich nie czuje jakiś większych uczuć, ale przy Isco i Alvaro czuję się dobrze. Cristiano nie znam wcale, a to, że gapił się na moją dupę, to nie jest nowością. On patrzy się na każdą ładną i cycatą laskę - przewróciłam oczami, przeglądając bluzy.
- A może sprawdźmy wszystkich trzech? - zaproponowała Macarena.
- Co masz na myśli? - spytałam zaciekawiona.
- Sophie, tyle się wycierpiałaś przez Sergio i wypłakałaś łez i należy ci się coś od życia w końcu. Trochę przyjemność. - dodała Kelly.
- A kto ci zapewni dużo przyjemnych rzeczy jak nie trzech facetów, którzy na ciebie lecą? Wykorzystaj to mała! - Macarena przedstawiła swój mały plan...
Na pierwszy ogień idzie Isco, bo nie ma baby i mam z nim kontakt na co dzień, chociaż dopiero od niedawna pracuje u niego. Potem miał być Cristiano i na końcu Morata. Plan był taki, że z każdym idę na trzy randki. Po każdej turze randek miałyśmy się spotykać i obgadać każdy szczegół. Przy którym będę najlepiej się czuła i który we mnie bardziej się zauroczy z tym, pójdę do łóżka. Czysty seks i zabawa. Szczerze powiedziawszy mi wszystko, pasowało. Nie czułam do któregoś z piłkarzy czegoś więcej, ale przyznaję, że Isco czy Alvaro mnie fascynowali. Natomiast Cristiano nie znałam wcale, a co mi szkodzi? Panowie nic o tym nie mogą się dowiedzieć, a jedyne osoby, które są wtajemniczone, to jesteśmy my.
- Tylko się nie zakochaj, w którymś - szepnęła mi na ucho Maria, gdy opuszczałyśmy galerie.
Nie miałam takiego zamiaru... Już raz mnie jeden facet skrzywdził i nie zamierzam pozwolić kolejnemu na to samo.
                                                                             *
Od kolacji klubowej nie widziałem się z Sophie. Był poniedziałek, a więc dziewczyna miała wolne. Mojego syna zabrała mama na plac zabaw, a ja siedziałem sam w domu. Postanowiłem, że muszę pogadać z Moratą. W końcu jesteśmy przyjaciółmi i nie możemy kłócić się o kobietę. Wysłałem mu smsa, żeby wpadł za godzinę, a sam wybrałem się do sklepu na małe zakupy spożywcze. W drodze powrotnej dostałem wiadomość. Na początku myślałem, że od Alvaro, w której pisze, że znowu czeka na mnie pod domem, a ja się spóźniam jak zwykle. Gdy stanąłem na czerwonych światłach odczytałem sms, który nie był od przyjaciela tylko od Sophie. Zdziwiłem się, bo ostatnio komunikowaliśmy się tylko w sprawie godzin jej pracy poprzez telefon, więc myślałem, że również i tym razem pyta, na którą godzinę ma jutro przyjść.
Jednak treść była inna niż zazwyczaj.
'Sophie: Co robisz dziś wieczorem? Może kino? Strasznie się nudzę, na najbliższy egzamin jestem wykuta, a dziewczyny są zajęte. Wyratujesz mnie z tej nudy? :<
'Franek: Lepiej się już czujesz po tej kolacji wczorajszej? To co, 19? Kino, kolacja. Wyślij mi swój adres.'
Szczerze, to nie spodziewałem się takiego obrotu spraw i że tak łatwo mi pójdzie z Sophie. Jak to powiedział Morata? 'Wyrwij ją, przeleć i odzyskam przyjaciela' czy jakoś tak, prawda? Dorzucę do tego jeszcze to kino i kolację, a plan, wypali.
'Sophie: Ok, będę czekać.'
Piętnaście minut później parkowałem auto pod domem, a Alvaro czekał na mnie pod drzwiami. Zdziwiłem się jednak, że nie zadzwonił, aby mnie ponaglić.
- Czy ty musisz się zawsze spóźniać? - oburzony zabrał ode mnie jedną z reklamówek z jedzeniem...
- Ciebie też miło widzieć ponownie - otworzyłem drzwi i razem z Hiszpanem weszliśmy do domu, a następnie do kuchni, aby wypakować produkty.
Kilka chwil później już graliśmy w fife popijając piwo.
- Alice jakoś nie zmasakrowała cię mocno wczoraj - zaśmiałem się, gdy ujrzałem małe zadrapanie na policzku przyjaciela.
- Należało mi się - spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem. - Ale wybaczyła mi. Poza tym odpuszczam sobie Sophie.
- To dobrze, bro. - odetchnąłem z ulgą, ale uznałem, że nie powiem mu o naszej dzisiejszej randce.
- Przepraszam, ziom. Jesteśmy jak bracia, a kłócimy się o babę. Ja zresztą mam Alice i nie wiem, dlaczego pomyślałem o innej. - podrapał się po karku.
- Ale ja mówiłem wtedy poważnie o tym waszym związku. - przerwał grę i spojrzał na mnie zaciekawiony. - skoro miałeś wątpliwości, to może jednak nie jest kobieta dla Ciebie?
- Zgłupiałem, ale tylko na chwilę Isco. Może, to nie jest miłość jak z bajki, ale dobrze nam ze sobą - wyjaśnił i strzelił mi gola.
- Jesteś tego pewien? A co z tym jej podróżowaniem? Jeszcze dwa dni temu tak ci to przeszkadzało, a teraz nic?
- Daj spokój. Przyzwyczaję się do tego. - zaczął mnie zapewniać, ale wiedziałem, że coś się musiało stać, bo znam go nie od dzisiaj. - Graj, bo przegrasz jak zawsze - uśmiechnął się szyderczo i dodał - Poza tym przypominam ci, że to ty miałeś jakiś wielkie plany co do Sophie, a tu nadal nic.
- Coś ty jej się tak uczepił?
- Od kilku miesięcy słyszę o tych swoich durnych snach i uwierz, że chce odzyskać przyjaciela.
- Co ma z tym wspólnego Sophie?
- No, stary wyjaśniałem ci już ostatnio. Wyrwiesz, przelecisz i nie będziesz mi zrzędził jak baba w ciąży - wyjaśnił i strzelił mi gola. Cholera. - I naucz się w końcu grać, bo nastanie taki moment, że moja babcia będzie lepsza w fife od ciebie - chwyciłem momentalnie poduszkę i rzuciłem w jego głowę, ale niestety zdążył się uchylić.
Gdyby wiedział, co dzisiaj będzie się działo wieczorem, to by tak 'nie zrzędził, jak baba w ciąży'.
                                                                        ***
Mam pewne zastrzeżenia do rozdziału, ale według mnie jest oki. Fakt, to nie jest jeszcze coś 'wspaniałego', ale obiecuje wam, że w kolejnych rozdziałach będzie ciekawie! :)

3 wrz 2016

Cuatro.

Siedziałam w salonie i budowałam razem z małym Isco wieże z klocków, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi. Byliśmy we dwoje sami, ponieważ 'duży' Alarcon miał wyjazdowy mecz w Sewilli, który miał odbyć się jutro, a dzisiaj już odbywało się zgrupowanie. Było piątkowe po południe i byłam już po zajęciach, więc mogłam cały swój czas poświęcić młodemu. Pocałowałam go w czółko i wstałam, aby otworzyć drzwi, bo dzwonek nie ustawał. Byłam ciekawa, kto to może być. Wykluczałam mamę Isco, która ma klucze i mój numer telefonu i przy okazji wcześniejszego spotkania oznajmiła mi, że przed przyjazdem wyśle mi wiadomość albo po prostu zadzwoni.
Pewnie listonosz z jakąś przesyłka poleconą albo kurier z czymś, co zamówił Franek.
- No już ide. Pali sie czy co - krzyknęłam podenerwowana, bo owy gość dzwonił jak nienormalny.
- Jeszcze się nie pali - odpowiedział mi znajomy głos, gdy otworzyłam mu.
- Alvaro? Co ty tutaj robisz? Nie jesteś z drużyną w Sewilli? - zaczęłam mu zadawać pytania, bo szczerze byłam zdziwiona, że stoi przede mną.
- W meczu towarzyskim z Belgią, który był kilka dni temu, trochę się poobijałem i trener kazał mi odpoczywać, a że się nudziłem w domu, to postanowiłem do was zajrzeć - odpowiedział na moje pytania z uśmiechem - Mogę wejść? Przyniosłem małe co nieco - dodał, szeroko się uśmiechając.
- Jasne, wejdź - przesunęłam i wpuściłam Hiszpana do środka, a potem poszłam za nim do kuchni, gdzie odstawił torbę z jedzeniem.
- Napijesz się czegoś?- spytałam.
- Może soku - odpowiedział i tak dziwnie na mnie spojrzał jakby, chciał coś powiedzieć, ale się bał. - Albo i nie - dodał po chwili i już zmierzał w moją stronę.

- To wlać...- podszedł do mnie i pocałował mnie tak jak nikt inny. To znaczy, nie myślcie, że nigdy się z facetem nie całowałam, bo całowałam. Jednak ten pocałunek z Moratą był taki inny. Oplotłam jego szyję rękami i przywarłam do niego, pogłębiając nasz pocałunek. Wtedy 'wybuchło' w moim brzuchu stado motyli, te fajerwerki jak to mówią inni. Wiecie, o co chodzi prawda? Swoimi pocałunkami zaczął wędrówkę z ust do szyi i było mi tak dobrze, że nie chciałam tego przerywać. Jednak sms, który dostałam, przerwał naszą idyllę. Odsunęłam od siebie Morate i wyciągając telefon, udałam się do salonu, gdzie siedział wciąż Junior, a wiadomość dostałam od jego ojca.
'Franek: Zapomniałem z domu paszportu. Wejdź do mojej sypialni i wyciągnij go, jak możesz z szuflady, a ja za chwile będę. Śpieszy mi się trochę skarbie'
- To Isco. Zapomniał paszportu, więc usiądź tutaj i zachowuj się normalnie - nakazałam z uśmiechem Moracie i poszłam do pokoju Alarcona.
Kilka minut później Isco wpadł zdyszany do domu i trochę się zdziwił, że jest tutaj Alvaro, ale na szczęście nie miał czasu się kłócić i słuchać tłumaczeń, bo reszta drużyny czekała na niego na lotnisku. Wziął ode mnie paszport, pocałował mnie w usta i pokiwał małemu, a potem zniknął. O ile miałam spokój na chwile z Alarconem i jego pytaniami tak teraz nie dawał mi żyć Morata. Życie mnie nienawidzi, przysięgam.
- Co to miało być? - spytał wielce oburzony Alvaro
- Nic? Pocałował mnie po przyjacielsku i tyle - nie zamierzałam się mu tłumaczyć.
- Przyjaciele się tak nie całują i co najważniejsze nie całują dziewczyn swoich przyjaciół - nie dawał mi spokoju.
- Słucham? Morata, co ty pierdolisz? Jaka dziewczyna? Ty i ja to tylko znajomi.
- Jak to tylko znajomi? Ten pocałunek nic dla ciebie nie znaczył? - Czy on jest upośledzony czy głuchy?
- Masz dziewczynę, która ma na imię Alice i z którą jesteś od pół roku, obudź się człowieku i zacznij myśleć też o niej.
- I która jest teraz we Włoszech - dodał.
- To nie powód, abyś ją zdradzał. - zarzuciłam mu.
- Pocałunek, to nie zdrada. Gdybyśmy poszli do łóżka, wtedy mogłabyś mi zarzucać niewierność.- zaczął wymachiwać tymi łapskami niczym wiatrak, po czym pocałował mnie tak jak wcześniej, zabrał telefon ze stołu i wyszedł obrażony.
Boże, dlaczego mnie tak nienawidzisz?
- Junior, pamiętaj, abyś nigdy nie brał przykładu z wujka Alvaro - szepnęłam do brzdąca i usiadłam obok niego, pomagając mu budować jego dzieło.
                                                                     *
 Nazajutrz wstałam z samego ranka (niemożliwe prawda?), ogarnęłam się i poszłam zrobić małemu śniadanie, który oglądał bajki w salonie.

Nagle dostałam smsa. Od Frania oczywiście.

'Franek: Trzymajcie kciuki dziś podczas meczu :) p.s jutro klub organizuje kolacje dla całej drużyny i ich partnerek. Wybierzesz się ze mną? Nie chce iść sam.'

'Sophie: Ok, pójdę. A kto zajmie się Isco Jr?'

'Franek: Podrzucimy go mamie, a w poniedziałek po treningu go odbiorę, więc będziesz miała dzień wolny ;)'

'Sophie: Zgoda, do jutra i powodzenia :*'

Po śniadaniu ubrałam chłopca i zabrałam na plac zabaw. Bawiliśmy się bardzo dobrze, gdy pojawił się nie kto inny jak Alvarito. Czy on musi mnie prześladować?

- Czego chcesz? -odparłam niemiło. No co? On może się obrażać, a ja nie?

- Chciałem przeprosić Cię za wczoraj. Nie potrzebnie się uniosłem - podrapał się po karku.

- I co myślisz, że zwykłe przepraszam, wystarczy? - odparłam

- Zaprosiłbym cię na kolacje, ale opiekujesz się młodym i wróciła moja dziewczyna z Włoch. - skulony włożył ręce do kieszeni swoich spodni. Wyglądał tak uroczo, że umierałam dosłownie.

- Masz szczęście, że mam dobre serce. - uśmiechnęłam się lekko, a on mnie przytulił. Pachniał nieziemsko. - Ej, skoro twoja baba jest w Madrycie, to czemu tutaj jesteś? - odepchnęłam jego i odwróciłam się obrażona w stronę Juniora, który mi pomachał z uśmiechem, a ja mu odmachałam.

- Nie mogłem wytrzymać z jej marudzeniem, że nie ma w co się ubrać na tą jutrzejszą klubową kolacje i takie tam - przewrócił oczami. Hej, to moja działka przecież!

- Ona idzie z tobą? - Czy on za każdym razem musi psuć mi humor?

- Oczywiście, że tak. W końcu jest moją dziewczyną.

- No co ty nie powiesz - odparłam z grymasem. Zachowuje się jak upośledzona, przysięgam. Wszystko oczywiście przez tego pajaca.

- Muszę lecieć - odpowiedział i pocałował mnie lekko w usta, jakby bał się, że strzele mu w twarz. I powinnam to zrobić, ale, że przy nim nie myślę, to przyciągnęłam go do siebie jak poprzednim razem i wpiłam się w jego usta. Cholera.
Oderwał się ode mnie, pocałował mnie w policzek i poszedł. Idiota, no totalny idiota.

                                                                                *

Uwielbiałam leniwe niedziele, ale niestety ta akurat nie mogła być spokojna. Denerwowałam się tym wyjściem na kolacje, bo w końcu to nie byle jaka kolacja. Mieli być tam wszyscy piłkarze z partnerkami, trenerzy i sztab. Nie chciałam przynieść wstydu Frankowi.

- Musisz przestać ulegać Moracie - prawiła mi od godziny Kelly.

- Nie wiem, czy chce - spojrzałam na nią, a potem zaczęłam malować kolejny paznokieć u dłoni.

- On ma dziewczynę, z którą planuje przyszłość. Nie chce, abyś potem płakała przez tego durnia.

- Kelly, obiecuje, że to skończę (nawet nie wiedziałam co, bo przecież między mną, a tym pajacem tak naprawdę niczego nie było) dzisiaj. - obiecałam przyjaciółce.

                                                                             *

Alarcon przyjechał po mnie równo o godzinie 18. Ubrany był w czarną marynarkę, spodnie tego samego koloru, białą koszulkę i ciemny krawat. Wyglądał nieziemsko. Ja natomiast założyłam prostą i długą czarną sukienkę, szpilki i miałam do tego małą kopertówkę.

Na miejscu byliśmy niespełna półgodziny później. I gdy już myślałam, że nic i nikt mi nie zepsuje humoru, wtem pojawiła się Alice. Cholerna małpa. Przyznaje, że wyglądała ślicznie, a krótka sukienka, która opinała jej ciało, ukazując jej atuty. Nie chce być nie miła, ale nie mogła ubrać worka po ziemniakach? Ja z Francisco siedzieliśmy przy jednym stole z Moratą i jego babą, Lucasem i Macareną oraz z Nacho i Marią. Dziewczyny były mega miłe i już umówiłyśmy się na babskie zakupy w przyszłym tygodniu. Wszystko pięknie i cudownie było do momentu, gdy małpie (Alice) zachciało się do toalety. A, że tylko ja już byłam dzisiejszego wieczora w damskiej toalecie, zostałam oddelegowana do zaprowadzenia owej baby na miejsce. W drodze do pomieszczenia Alice ględziła cały czas, jaki to Alvaro jest cudownym facetem, grzecznym, ułożonym i w końcu nie wytrzymałam. Gdy Włoszka poprawiała swój makijaż w lustrze odezwałam się.

- Alice, muszę cię zmartwić. Twój Alvarito nie jest taki grzeczniutki jak ci się wydaje - spojrzałam na nią ze wzrokiem tak zwanej suki (nie sądziłam, że tak potrafię).

- O czym ty mówisz? - przerwała czynność i spojrzała na mnie.

- Całowałam się z twoim facetem. I to nie jeden raz. - uśmiechnęłam się najlepiej, jak umiałam i wyszłam, trzaskając drzwiami, a następnie udałam się w stronę wyjścia. Nie chciałam być świadkiem darcia się opętanej wariatki na biednego Alvaro, więc wysłałam krótkiego smsa Isco, że źle się poczułam, a następnie złapałam taksówkę i wróciłam do domu.
                                                                         ***
No jestem z kolejnym! ustalałam wcześniej, że rozdziały będą we wtorki i soboty, ale jak wiecie nie zawsze sie wyrabiam :p Spokojnie, rozdziały będą 2x w tygodniu, ale zawsze na początku i koniec tygodnia. Nie wiem w jakich dniach dokładnie, bo to zależy też od czasu, którym dysponuje danego dnia. Rozdziały zazwyczaj wrzucam w nocy, więc nie czekajcie i nie zarywajcie nocek w sobotę, bo spokojnie możecie przeczytać rozdziały w niedzielę.
Zrobiłam z Sophie trochę sukę co? Musiałam :> W kolejnym rozdziale też będzie się działo, więc zapraszam!
buziaki!
p.s wasze komentarze motywują.
ps2. na Ramosie nowość także również zapraszam- https://www.wattpad.com/303618205-diez-pecados-lujuria