Siedziałam w salonie i budowałam razem z małym Isco wieże z klocków,
gdy zadzwonił dzwonek do drzwi. Byliśmy we dwoje sami, ponieważ 'duży'
Alarcon miał wyjazdowy mecz w Sewilli, który miał odbyć się jutro, a
dzisiaj już odbywało się zgrupowanie. Było piątkowe po południe i byłam
już po zajęciach, więc mogłam cały swój czas poświęcić młodemu.
Pocałowałam go w czółko i wstałam, aby otworzyć drzwi, bo dzwonek nie
ustawał. Byłam ciekawa, kto to może być. Wykluczałam mamę Isco, która
ma klucze i mój numer telefonu i przy okazji wcześniejszego spotkania
oznajmiła mi, że przed przyjazdem wyśle mi wiadomość albo po prostu
zadzwoni.
Pewnie listonosz z jakąś przesyłka poleconą albo kurier z czymś, co zamówił Franek.
- No już ide. Pali sie czy co - krzyknęłam podenerwowana, bo owy gość dzwonił jak nienormalny.
- Jeszcze się nie pali - odpowiedział mi znajomy głos, gdy otworzyłam mu.
-
Alvaro? Co ty tutaj robisz? Nie jesteś z drużyną w Sewilli? - zaczęłam
mu zadawać pytania, bo szczerze byłam zdziwiona, że stoi przede mną.
-
W meczu towarzyskim z Belgią, który był kilka dni temu, trochę się
poobijałem i trener kazał mi odpoczywać, a że się nudziłem w domu, to
postanowiłem do was zajrzeć - odpowiedział na moje pytania z uśmiechem -
Mogę wejść? Przyniosłem małe co nieco - dodał, szeroko się uśmiechając.
- Jasne, wejdź - przesunęłam i wpuściłam Hiszpana do środka, a potem poszłam za nim do kuchni, gdzie odstawił torbę z jedzeniem.
- Napijesz się czegoś?- spytałam.
-
Może soku - odpowiedział i tak dziwnie na mnie spojrzał jakby, chciał
coś powiedzieć, ale się bał. - Albo i nie - dodał po chwili i już
zmierzał w moją stronę.
- To wlać...- podszedł do mnie i
pocałował mnie tak jak nikt inny. To znaczy, nie myślcie, że nigdy się z
facetem nie całowałam, bo całowałam. Jednak ten pocałunek z Moratą był
taki inny. Oplotłam jego szyję rękami i przywarłam do niego,
pogłębiając nasz pocałunek. Wtedy 'wybuchło' w moim brzuchu stado
motyli, te fajerwerki jak to mówią inni. Wiecie, o co chodzi prawda?
Swoimi pocałunkami zaczął wędrówkę z ust do szyi i było mi tak dobrze,
że nie chciałam tego przerywać. Jednak sms, który dostałam, przerwał
naszą idyllę. Odsunęłam od siebie Morate i wyciągając telefon, udałam
się do salonu, gdzie siedział wciąż Junior, a wiadomość dostałam od jego
ojca.
'Franek: Zapomniałem z domu paszportu. Wejdź do mojej
sypialni i wyciągnij go, jak możesz z szuflady, a ja za chwile będę.
Śpieszy mi się trochę skarbie'
- To Isco. Zapomniał paszportu,
więc usiądź tutaj i zachowuj się normalnie - nakazałam z uśmiechem
Moracie i poszłam do pokoju Alarcona.
Kilka minut później Isco
wpadł zdyszany do domu i trochę się zdziwił, że jest tutaj Alvaro, ale
na szczęście nie miał czasu się kłócić i słuchać tłumaczeń, bo reszta
drużyny czekała na niego na lotnisku. Wziął ode mnie paszport, pocałował
mnie w usta i pokiwał małemu, a potem zniknął. O ile miałam spokój na
chwile z Alarconem i jego pytaniami tak teraz nie dawał mi żyć Morata.
Życie mnie nienawidzi, przysięgam.
- Co to miało być? - spytał wielce oburzony Alvaro
- Nic? Pocałował mnie po przyjacielsku i tyle - nie zamierzałam się mu tłumaczyć.
- Przyjaciele się tak nie całują i co najważniejsze nie całują dziewczyn swoich przyjaciół - nie dawał mi spokoju.
- Słucham? Morata, co ty pierdolisz? Jaka dziewczyna? Ty i ja to tylko znajomi.
- Jak to tylko znajomi? Ten pocałunek nic dla ciebie nie znaczył? - Czy on jest upośledzony czy głuchy?
- Masz dziewczynę, która ma na imię Alice i z którą jesteś od pół roku, obudź się człowieku i zacznij myśleć też o niej.
- I która jest teraz we Włoszech - dodał.
- To nie powód, abyś ją zdradzał. - zarzuciłam mu.
-
Pocałunek, to nie zdrada. Gdybyśmy poszli do łóżka, wtedy mogłabyś mi
zarzucać niewierność.- zaczął wymachiwać tymi łapskami niczym wiatrak,
po czym pocałował mnie tak jak wcześniej, zabrał telefon ze stołu i
wyszedł obrażony.
Boże, dlaczego mnie tak nienawidzisz?
-
Junior, pamiętaj, abyś nigdy nie brał przykładu z wujka Alvaro -
szepnęłam do brzdąca i usiadłam obok niego, pomagając mu budować jego
dzieło.
*
Nazajutrz wstałam z samego ranka (niemożliwe prawda?), ogarnęłam się i
poszłam zrobić małemu śniadanie, który oglądał bajki w salonie.
Nagle dostałam smsa. Od Frania oczywiście.
'Franek: Trzymajcie kciuki dziś podczas meczu :) p.s jutro klub organizuje kolacje dla całej drużyny i ich partnerek. Wybierzesz się ze mną? Nie chce iść sam.'
'Sophie: Ok, pójdę. A kto zajmie się Isco Jr?'
'Franek: Podrzucimy go mamie, a w poniedziałek po treningu go odbiorę, więc będziesz miała dzień wolny ;)'
'Sophie: Zgoda, do jutra i powodzenia :*'
Po śniadaniu ubrałam chłopca i zabrałam na plac zabaw. Bawiliśmy się bardzo dobrze, gdy pojawił się nie kto inny jak Alvarito. Czy on musi mnie prześladować?
- Czego chcesz? -odparłam niemiło. No co? On może się obrażać, a ja nie?
- Chciałem przeprosić Cię za wczoraj. Nie potrzebnie się uniosłem - podrapał się po karku.
- I co myślisz, że zwykłe przepraszam, wystarczy? - odparłam
-
Zaprosiłbym cię na kolacje, ale opiekujesz się młodym i wróciła moja
dziewczyna z Włoch. - skulony włożył ręce do kieszeni swoich spodni.
Wyglądał tak uroczo, że umierałam dosłownie.
- Masz szczęście, że
mam dobre serce. - uśmiechnęłam się lekko, a on mnie przytulił.
Pachniał nieziemsko. - Ej, skoro twoja baba jest w Madrycie, to czemu
tutaj jesteś? - odepchnęłam jego i odwróciłam się obrażona w stronę
Juniora, który mi pomachał z uśmiechem, a ja mu odmachałam.
- Nie mogłem wytrzymać z jej marudzeniem, że nie ma w co się ubrać na tą jutrzejszą klubową kolacje i takie tam - przewrócił oczami. Hej, to moja działka przecież!
- Ona idzie z tobą? - Czy on za każdym razem musi psuć mi humor?
- Oczywiście, że tak. W końcu jest moją dziewczyną.
- No co ty nie powiesz - odparłam z grymasem. Zachowuje się jak upośledzona, przysięgam. Wszystko oczywiście przez tego pajaca.
- Muszę lecieć - odpowiedział
i pocałował mnie lekko w usta, jakby bał się, że strzele mu w twarz. I
powinnam to zrobić, ale, że przy nim nie myślę, to przyciągnęłam go do
siebie jak poprzednim razem i wpiłam się w jego usta. Cholera.
Oderwał się ode mnie, pocałował mnie w policzek i poszedł. Idiota, no totalny idiota.
*
Uwielbiałam
leniwe niedziele, ale niestety ta akurat nie mogła być spokojna.
Denerwowałam się tym wyjściem na kolacje, bo w końcu to nie byle jaka
kolacja. Mieli być tam wszyscy piłkarze z partnerkami, trenerzy i sztab.
Nie chciałam przynieść wstydu Frankowi.
- Musisz przestać ulegać Moracie - prawiła mi od godziny Kelly.
- Nie wiem, czy chce - spojrzałam na nią, a potem zaczęłam malować kolejny paznokieć u dłoni.
- On ma dziewczynę, z którą planuje przyszłość. Nie chce, abyś potem płakała przez tego durnia.
- Kelly, obiecuje, że to skończę (nawet nie wiedziałam co, bo przecież między mną, a tym pajacem tak naprawdę niczego nie było) dzisiaj. - obiecałam przyjaciółce.
*
Alarcon
przyjechał po mnie równo o godzinie 18. Ubrany był w czarną marynarkę,
spodnie tego samego koloru, białą koszulkę i ciemny krawat. Wyglądał
nieziemsko. Ja natomiast założyłam prostą i długą czarną sukienkę,
szpilki i miałam do tego małą kopertówkę.
Na miejscu byliśmy
niespełna półgodziny później. I gdy już myślałam, że nic i nikt mi nie
zepsuje humoru, wtem pojawiła się Alice. Cholerna małpa. Przyznaje, że
wyglądała ślicznie, a krótka sukienka, która opinała jej ciało, ukazując
jej atuty. Nie chce być nie miła, ale nie mogła ubrać worka po
ziemniakach? Ja z Francisco siedzieliśmy przy jednym stole z Moratą i jego babą, Lucasem i Macareną oraz z Nacho i Marią. Dziewczyny były mega
miłe i już umówiłyśmy się na babskie zakupy w przyszłym tygodniu.
Wszystko pięknie i cudownie było do momentu, gdy małpie (Alice)
zachciało się do toalety. A, że tylko ja już byłam dzisiejszego wieczora
w damskiej toalecie, zostałam oddelegowana do zaprowadzenia owej baby
na miejsce. W drodze do pomieszczenia Alice ględziła cały czas, jaki to
Alvaro jest cudownym facetem, grzecznym, ułożonym i w końcu nie
wytrzymałam. Gdy Włoszka poprawiała swój makijaż w lustrze odezwałam się.
- Alice, muszę cię zmartwić. Twój Alvarito nie jest taki grzeczniutki jak ci się wydaje - spojrzałam na nią ze wzrokiem tak zwanej suki (nie sądziłam, że tak potrafię).
- O czym ty mówisz? - przerwała czynność i spojrzała na mnie.
- Całowałam się z twoim facetem. I to nie jeden raz. - uśmiechnęłam się najlepiej, jak umiałam i wyszłam,
trzaskając drzwiami, a następnie udałam się w stronę wyjścia. Nie
chciałam być świadkiem darcia się opętanej wariatki na biednego Alvaro,
więc wysłałam krótkiego smsa Isco, że źle się poczułam, a następnie złapałam taksówkę i wróciłam do domu.
***
No jestem z kolejnym! ustalałam wcześniej, że rozdziały będą
we wtorki i soboty, ale jak wiecie nie zawsze sie wyrabiam :p
Spokojnie, rozdziały będą 2x w tygodniu, ale zawsze na początku i koniec
tygodnia. Nie wiem w jakich dniach dokładnie, bo to zależy też od
czasu, którym dysponuje danego dnia. Rozdziały zazwyczaj wrzucam w nocy,
więc nie czekajcie i nie zarywajcie nocek w sobotę, bo spokojnie
możecie przeczytać rozdziały w niedzielę.
Zrobiłam z Sophie trochę sukę co? Musiałam :> W kolejnym rozdziale też będzie się działo, więc zapraszam!
buziaki!
p.s wasze komentarze motywują.
ps2. na Ramosie nowość także również zapraszam- https://www.wattpad.com/303618205-diez-pecados-lujuria
jak czytałam o tym pocałunku z Alvaro, to aż mi z wrażenia paznokieć pękł XD
OdpowiedzUsuńoj tak, Sophie to suka, ale ją kocham XD i ma dobrze, jak nie Morata, to taki Isco...:| też tak chcę!
oj, współczuję Moracie, ale to jego wina, może przestać myśleć chujem XDD
czekam na kolejny!
Akcja nam się rozwija! I to porządnie!! :D
OdpowiedzUsuńSophie sukowata? Jestem na tak! XD
Morata będzie miał przerąbane, ale w sumie..NALEŻY MU SIĘ.
Czekam na kolejne rozdziały i zapraszam też do mnie. :*
Tak, Morata jest zdecydowanie upośledzony :D
OdpowiedzUsuńJest zazdrosny o pocałunek Isco, potem sam twierdzi, że Sophie jest jego dziewczyną, bo Alice jest we Włoszech (!!!!!), ale w sumie pocałunek to nie zdrada i jakby się ze sobą przespali to dopiero by ją zdradził (to on ją w końcu uważa za swoją dziewczynę, czy nie? XD)
Sophie też jest upośledzona. Dobra, ja rozumiem, że Alvara na nią działa i tak dalej, miłość nie wybiera bla, bla bla... ale do groma, co przekonało ją do tego, żeby tak po prostu wyrzucić Alice w twarz, że Alvaro to ch*j? Tak, on zasłużył sobie, ale Alice niczym nie zawiniła, więc Sophie zachowała się idiotycznie. W ogóle skoro Morata takie akcje odwala mając dziewczynę, to mam nadzieję, że Sophie się nie łudzi, że z nią byłoby inaczej :D
Ja jestem osobiście TeamIsco xD
Pozdrawiam i zapraszam do siebie ;)