10 wrz 2016

Cinco.

-A widziałyście jak, patrzył się przez długi czas na jej tyłek? - spytała Maria.
-Widocznie wie gdzie, jest jego miejsce.- odpowiedziałam. Razem z Macareną, Kelly i Marią byłyśmy właśnie na umówionych zakupach. Alice z nami nie było, bo obrażona pojechała do mamy, do Mediolanu.
- A przestań. Jest taki przystojny, że każda na niego leci, a ty niby nie?- paplała Maki.
- Może i jest przystojny, ale jest strasznie głupi i ma już babę, a zarywa do innej. - oburzyłam się, po czym wyszłam z przymierzalni w czerwonej sukience przed kolano, aby pokazać się dziewczyną. Była na wyprzedaży, więc świetna okazja do zakupu. - i jak? - zapytałam niepewnie, okręcając się wokoło.
- Bierz - powiedziały trzy na raz i się roześmiały.
- Swoją drogą on przecież jest wolny, więc idealny kandydat dla ciebie - odezwała się Kelly, oglądając spódniczki. - i do tego ma piękne oczy - zachwycała się dalej.
- Co ty pieprzysz? Może oczy ma cudowne, ale powtarzam wam, że ma dziewczynę. Dupek jeden. - odezwałam się po raz kolejny, wchodząc do przymierzalni z drugą sukienką.
- Przecież zerwał z tą swoją laską jakiś rok temu. - odezwała się Maria - zresztą nie znasz go, a już oceniasz - dodała oburzona Maki.
- A ty go znasz niby? Cały czas spędzasz zapewne albo na uczelni, albo z Lucasem i wątpię, żeby któraś z was chodziła z Moratą na jakieś obiadki. - trochę się wkurzyłam, no bo po co pchają mnie w łapska tego pajaca?
- Jakiego Moraty? Dobrze się czujesz? - zmartwiona Kelly wylazła z przymierzalni obok.
- No jak to jakiego? Przecież cały czas mówimy o Alvaro Moracie. Dupku z Realu Madryt. - spojrzałam na nie jak na chore psychicznie, a to mi mówią, że mam coś z mózgiem...
- Jaki Alvaro? Myślałam, że go sobie odpuściłaś? - zapytała Kelly.
- Cały czas mówimy o Cristiano - dodała Maki.
- No i jest jeszcze Isco - odezwała się tym razem Maria.
- Czyli trzech przystojnych piłkarzy z kasą i super autami leci na Ciebie i twój tyłek, a ty nie możesz się zdecydować, kogo chcesz. - podsumowała idealnie Kelly.
- Musisz zdecydować się kobieto na jednego!
- Ale jak? Do każdego z nich nie czuje jakiś większych uczuć, ale przy Isco i Alvaro czuję się dobrze. Cristiano nie znam wcale, a to, że gapił się na moją dupę, to nie jest nowością. On patrzy się na każdą ładną i cycatą laskę - przewróciłam oczami, przeglądając bluzy.
- A może sprawdźmy wszystkich trzech? - zaproponowała Macarena.
- Co masz na myśli? - spytałam zaciekawiona.
- Sophie, tyle się wycierpiałaś przez Sergio i wypłakałaś łez i należy ci się coś od życia w końcu. Trochę przyjemność. - dodała Kelly.
- A kto ci zapewni dużo przyjemnych rzeczy jak nie trzech facetów, którzy na ciebie lecą? Wykorzystaj to mała! - Macarena przedstawiła swój mały plan...
Na pierwszy ogień idzie Isco, bo nie ma baby i mam z nim kontakt na co dzień, chociaż dopiero od niedawna pracuje u niego. Potem miał być Cristiano i na końcu Morata. Plan był taki, że z każdym idę na trzy randki. Po każdej turze randek miałyśmy się spotykać i obgadać każdy szczegół. Przy którym będę najlepiej się czuła i który we mnie bardziej się zauroczy z tym, pójdę do łóżka. Czysty seks i zabawa. Szczerze powiedziawszy mi wszystko, pasowało. Nie czułam do któregoś z piłkarzy czegoś więcej, ale przyznaję, że Isco czy Alvaro mnie fascynowali. Natomiast Cristiano nie znałam wcale, a co mi szkodzi? Panowie nic o tym nie mogą się dowiedzieć, a jedyne osoby, które są wtajemniczone, to jesteśmy my.
- Tylko się nie zakochaj, w którymś - szepnęła mi na ucho Maria, gdy opuszczałyśmy galerie.
Nie miałam takiego zamiaru... Już raz mnie jeden facet skrzywdził i nie zamierzam pozwolić kolejnemu na to samo.
                                                                             *
Od kolacji klubowej nie widziałem się z Sophie. Był poniedziałek, a więc dziewczyna miała wolne. Mojego syna zabrała mama na plac zabaw, a ja siedziałem sam w domu. Postanowiłem, że muszę pogadać z Moratą. W końcu jesteśmy przyjaciółmi i nie możemy kłócić się o kobietę. Wysłałem mu smsa, żeby wpadł za godzinę, a sam wybrałem się do sklepu na małe zakupy spożywcze. W drodze powrotnej dostałem wiadomość. Na początku myślałem, że od Alvaro, w której pisze, że znowu czeka na mnie pod domem, a ja się spóźniam jak zwykle. Gdy stanąłem na czerwonych światłach odczytałem sms, który nie był od przyjaciela tylko od Sophie. Zdziwiłem się, bo ostatnio komunikowaliśmy się tylko w sprawie godzin jej pracy poprzez telefon, więc myślałem, że również i tym razem pyta, na którą godzinę ma jutro przyjść.
Jednak treść była inna niż zazwyczaj.
'Sophie: Co robisz dziś wieczorem? Może kino? Strasznie się nudzę, na najbliższy egzamin jestem wykuta, a dziewczyny są zajęte. Wyratujesz mnie z tej nudy? :<
'Franek: Lepiej się już czujesz po tej kolacji wczorajszej? To co, 19? Kino, kolacja. Wyślij mi swój adres.'
Szczerze, to nie spodziewałem się takiego obrotu spraw i że tak łatwo mi pójdzie z Sophie. Jak to powiedział Morata? 'Wyrwij ją, przeleć i odzyskam przyjaciela' czy jakoś tak, prawda? Dorzucę do tego jeszcze to kino i kolację, a plan, wypali.
'Sophie: Ok, będę czekać.'
Piętnaście minut później parkowałem auto pod domem, a Alvaro czekał na mnie pod drzwiami. Zdziwiłem się jednak, że nie zadzwonił, aby mnie ponaglić.
- Czy ty musisz się zawsze spóźniać? - oburzony zabrał ode mnie jedną z reklamówek z jedzeniem...
- Ciebie też miło widzieć ponownie - otworzyłem drzwi i razem z Hiszpanem weszliśmy do domu, a następnie do kuchni, aby wypakować produkty.
Kilka chwil później już graliśmy w fife popijając piwo.
- Alice jakoś nie zmasakrowała cię mocno wczoraj - zaśmiałem się, gdy ujrzałem małe zadrapanie na policzku przyjaciela.
- Należało mi się - spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem. - Ale wybaczyła mi. Poza tym odpuszczam sobie Sophie.
- To dobrze, bro. - odetchnąłem z ulgą, ale uznałem, że nie powiem mu o naszej dzisiejszej randce.
- Przepraszam, ziom. Jesteśmy jak bracia, a kłócimy się o babę. Ja zresztą mam Alice i nie wiem, dlaczego pomyślałem o innej. - podrapał się po karku.
- Ale ja mówiłem wtedy poważnie o tym waszym związku. - przerwał grę i spojrzał na mnie zaciekawiony. - skoro miałeś wątpliwości, to może jednak nie jest kobieta dla Ciebie?
- Zgłupiałem, ale tylko na chwilę Isco. Może, to nie jest miłość jak z bajki, ale dobrze nam ze sobą - wyjaśnił i strzelił mi gola.
- Jesteś tego pewien? A co z tym jej podróżowaniem? Jeszcze dwa dni temu tak ci to przeszkadzało, a teraz nic?
- Daj spokój. Przyzwyczaję się do tego. - zaczął mnie zapewniać, ale wiedziałem, że coś się musiało stać, bo znam go nie od dzisiaj. - Graj, bo przegrasz jak zawsze - uśmiechnął się szyderczo i dodał - Poza tym przypominam ci, że to ty miałeś jakiś wielkie plany co do Sophie, a tu nadal nic.
- Coś ty jej się tak uczepił?
- Od kilku miesięcy słyszę o tych swoich durnych snach i uwierz, że chce odzyskać przyjaciela.
- Co ma z tym wspólnego Sophie?
- No, stary wyjaśniałem ci już ostatnio. Wyrwiesz, przelecisz i nie będziesz mi zrzędził jak baba w ciąży - wyjaśnił i strzelił mi gola. Cholera. - I naucz się w końcu grać, bo nastanie taki moment, że moja babcia będzie lepsza w fife od ciebie - chwyciłem momentalnie poduszkę i rzuciłem w jego głowę, ale niestety zdążył się uchylić.
Gdyby wiedział, co dzisiaj będzie się działo wieczorem, to by tak 'nie zrzędził, jak baba w ciąży'.
                                                                        ***
Mam pewne zastrzeżenia do rozdziału, ale według mnie jest oki. Fakt, to nie jest jeszcze coś 'wspaniałego', ale obiecuje wam, że w kolejnych rozdziałach będzie ciekawie! :)

2 komentarze:

  1. o nie, płaczę ze śmiechu, oni wszyscy tam są siebie godni, hahahahahahaahhahahahaha
    Morata odpuszcza Sophie? chyba sobie śni, hahaha
    mi się podoba, śmiezkuję sobie z typowych samców i Sophie, która ma w planach wykorzystać ich zapędy, hehe
    czekam na kolejny, dużo weny!!

    OdpowiedzUsuń
  2. No, no, no! Zapowiada się ciekawa akcja ;D

    OdpowiedzUsuń