-A widziałyście jak, patrzył się przez długi czas na jej tyłek? - spytała Maria.
-Widocznie wie gdzie,
jest jego miejsce.- odpowiedziałam. Razem z Macareną, Kelly i Marią
byłyśmy właśnie na umówionych zakupach. Alice z nami nie było, bo
obrażona pojechała do mamy, do Mediolanu.
- A przestań. Jest taki przystojny, że każda na niego leci, a ty niby nie?- paplała Maki.
- Może i jest
przystojny, ale jest strasznie głupi i ma już babę, a zarywa do innej. -
oburzyłam się, po czym wyszłam z przymierzalni w czerwonej sukience
przed kolano, aby pokazać się dziewczyną. Była na wyprzedaży, więc
świetna okazja do zakupu. - i jak? - zapytałam niepewnie, okręcając się
wokoło.
- Bierz - powiedziały trzy na raz i się roześmiały.
- Swoją drogą on
przecież jest wolny, więc idealny kandydat dla ciebie - odezwała się
Kelly, oglądając spódniczki. - i do tego ma piękne oczy - zachwycała się
dalej.
- Co ty pieprzysz? Może
oczy ma cudowne, ale powtarzam wam, że ma dziewczynę. Dupek jeden. -
odezwałam się po raz kolejny, wchodząc do przymierzalni z drugą
sukienką.
- Przecież zerwał z tą
swoją laską jakiś rok temu. - odezwała się Maria - zresztą nie znasz go,
a już oceniasz - dodała oburzona Maki.
- A ty go znasz niby?
Cały czas spędzasz zapewne albo na uczelni, albo z Lucasem i wątpię,
żeby któraś z was chodziła z Moratą na jakieś obiadki. - trochę się
wkurzyłam, no bo po co pchają mnie w łapska tego pajaca?
- Jakiego Moraty? Dobrze się czujesz? - zmartwiona Kelly wylazła z przymierzalni obok.
- No jak to jakiego?
Przecież cały czas mówimy o Alvaro Moracie. Dupku z Realu Madryt. -
spojrzałam na nie jak na chore psychicznie, a to mi mówią, że mam coś z
mózgiem...
- Jaki Alvaro? Myślałam, że go sobie odpuściłaś? - zapytała Kelly.
- Cały czas mówimy o Cristiano - dodała Maki.
- No i jest jeszcze Isco - odezwała się tym razem Maria.
- Czyli trzech
przystojnych piłkarzy z kasą i super autami leci na Ciebie i twój
tyłek, a ty nie możesz się zdecydować, kogo chcesz. - podsumowała
idealnie Kelly.
- Musisz zdecydować się kobieto na jednego!
- Ale jak? Do każdego z
nich nie czuje jakiś większych uczuć, ale przy Isco i Alvaro czuję się
dobrze. Cristiano nie znam wcale, a to, że gapił się na moją dupę, to
nie jest nowością. On patrzy się na każdą ładną i cycatą laskę -
przewróciłam oczami, przeglądając bluzy.
- A może sprawdźmy wszystkich trzech? - zaproponowała Macarena.
- Co masz na myśli? - spytałam zaciekawiona.
- Sophie, tyle się
wycierpiałaś przez Sergio i wypłakałaś łez i należy ci się coś od życia
w końcu. Trochę przyjemność. - dodała Kelly.
- A kto ci zapewni dużo
przyjemnych rzeczy jak nie trzech facetów, którzy na ciebie lecą?
Wykorzystaj to mała! - Macarena przedstawiła swój mały plan...
Na pierwszy ogień idzie
Isco, bo nie ma baby i mam z nim kontakt na co dzień, chociaż dopiero od
niedawna pracuje u niego. Potem miał być Cristiano i na końcu Morata.
Plan był taki, że z każdym idę na trzy randki. Po każdej turze randek
miałyśmy się spotykać i obgadać każdy szczegół. Przy którym będę
najlepiej się czuła i który we mnie bardziej się zauroczy z tym, pójdę
do łóżka. Czysty seks i zabawa. Szczerze powiedziawszy mi wszystko,
pasowało. Nie czułam do któregoś z piłkarzy czegoś więcej, ale
przyznaję, że Isco czy Alvaro mnie fascynowali. Natomiast Cristiano nie
znałam wcale, a co mi szkodzi? Panowie nic o tym nie mogą się
dowiedzieć, a jedyne osoby, które są wtajemniczone, to jesteśmy my.
- Tylko się nie zakochaj, w którymś - szepnęła mi na ucho Maria, gdy opuszczałyśmy galerie.
Nie miałam takiego zamiaru... Już raz mnie jeden facet skrzywdził i nie zamierzam pozwolić kolejnemu na to samo.
*
Od kolacji klubowej nie
widziałem się z Sophie. Był poniedziałek, a więc dziewczyna miała
wolne. Mojego syna zabrała mama na plac zabaw, a ja siedziałem sam w
domu. Postanowiłem, że muszę pogadać z Moratą. W końcu jesteśmy
przyjaciółmi i nie możemy kłócić się o kobietę. Wysłałem mu smsa, żeby
wpadł za godzinę, a sam wybrałem się do sklepu na małe zakupy
spożywcze. W drodze powrotnej dostałem wiadomość. Na początku myślałem,
że od Alvaro, w której pisze, że znowu czeka na mnie pod domem, a ja
się spóźniam jak zwykle. Gdy stanąłem na czerwonych światłach
odczytałem sms, który nie był od przyjaciela tylko od Sophie. Zdziwiłem
się, bo ostatnio komunikowaliśmy się tylko w sprawie godzin jej pracy
poprzez telefon, więc myślałem, że również i tym razem pyta, na którą
godzinę ma jutro przyjść.
Jednak treść była inna niż zazwyczaj.
'Sophie: Co robisz dziś
wieczorem? Może kino? Strasznie się nudzę, na najbliższy egzamin
jestem wykuta, a dziewczyny są zajęte. Wyratujesz mnie z tej nudy?
:<
'Franek: Lepiej się już czujesz po tej kolacji wczorajszej? To co, 19? Kino, kolacja. Wyślij mi swój adres.'
Szczerze, to nie
spodziewałem się takiego obrotu spraw i że tak łatwo mi pójdzie z
Sophie. Jak to powiedział Morata? 'Wyrwij ją, przeleć i odzyskam
przyjaciela' czy jakoś tak, prawda? Dorzucę do tego jeszcze to kino i
kolację, a plan, wypali.
'Sophie: Ok, będę czekać.'
Piętnaście minut
później parkowałem auto pod domem, a Alvaro czekał na mnie pod
drzwiami. Zdziwiłem się jednak, że nie zadzwonił, aby mnie ponaglić.
- Czy ty musisz się zawsze spóźniać? - oburzony zabrał ode mnie jedną z reklamówek z jedzeniem...
- Ciebie też miło
widzieć ponownie - otworzyłem drzwi i razem z Hiszpanem weszliśmy do
domu, a następnie do kuchni, aby wypakować produkty.
Kilka chwil później już graliśmy w fife popijając piwo.
- Alice jakoś nie zmasakrowała cię mocno wczoraj - zaśmiałem się, gdy ujrzałem małe zadrapanie na policzku przyjaciela.
- Należało mi się - spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem. - Ale wybaczyła mi. Poza tym odpuszczam sobie Sophie.
- To dobrze, bro. - odetchnąłem z ulgą, ale uznałem, że nie powiem mu o naszej dzisiejszej randce.
- Przepraszam, ziom.
Jesteśmy jak bracia, a kłócimy się o babę. Ja zresztą mam Alice i nie
wiem, dlaczego pomyślałem o innej. - podrapał się po karku.
- Ale ja mówiłem wtedy
poważnie o tym waszym związku. - przerwał grę i spojrzał na mnie
zaciekawiony. - skoro miałeś wątpliwości, to może jednak nie jest
kobieta dla Ciebie?
- Zgłupiałem, ale tylko
na chwilę Isco. Może, to nie jest miłość jak z bajki, ale dobrze nam ze
sobą - wyjaśnił i strzelił mi gola.
- Jesteś tego pewien? A co z tym jej podróżowaniem? Jeszcze dwa dni temu tak ci to przeszkadzało, a teraz nic?
- Daj spokój.
Przyzwyczaję się do tego. - zaczął mnie zapewniać, ale wiedziałem, że
coś się musiało stać, bo znam go nie od dzisiaj. - Graj, bo przegrasz
jak zawsze - uśmiechnął się szyderczo i dodał - Poza tym przypominam ci,
że to ty miałeś jakiś wielkie plany co do Sophie, a tu nadal nic.
- Coś ty jej się tak uczepił?
- Od kilku miesięcy słyszę o tych swoich durnych snach i uwierz, że chce odzyskać przyjaciela.
- Co ma z tym wspólnego Sophie?
- No, stary wyjaśniałem
ci już ostatnio. Wyrwiesz, przelecisz i nie będziesz mi zrzędził jak
baba w ciąży - wyjaśnił i strzelił mi gola. Cholera. - I naucz się w
końcu grać, bo nastanie taki moment, że moja babcia będzie lepsza w fife
od ciebie - chwyciłem momentalnie poduszkę i rzuciłem w jego głowę, ale
niestety zdążył się uchylić.
Gdyby wiedział, co dzisiaj będzie się działo wieczorem, to by tak 'nie zrzędził, jak baba w ciąży'.
***
Mam pewne zastrzeżenia
do rozdziału, ale według mnie jest oki. Fakt, to nie jest jeszcze coś
'wspaniałego', ale obiecuje wam, że w kolejnych rozdziałach będzie
ciekawie! :)
o nie, płaczę ze śmiechu, oni wszyscy tam są siebie godni, hahahahahahaahhahahahaha
OdpowiedzUsuńMorata odpuszcza Sophie? chyba sobie śni, hahaha
mi się podoba, śmiezkuję sobie z typowych samców i Sophie, która ma w planach wykorzystać ich zapędy, hehe
czekam na kolejny, dużo weny!!
No, no, no! Zapowiada się ciekawa akcja ;D
OdpowiedzUsuń