28 sie 2016

Tres.

Wstałam wyjątkowo dziś wyspana i uprzedzając wasze pytania, to tak, nie zaspałam. Szybki prysznic, lekkie ciuchy i mogłam przygotowywać sobie śniadanko. Włączyłam ekspres do kawy i zrobiłam sobie owsianki z owocami. Wyjątkowo miałam trochę czasu, więc włączyłam sobie telewizje, bo akurat miał się zacząć za kilka chwil program z wiadomościami. W końcu trzeba wiedzieć co się, dzieje na świecie prawda? Zajadałam się swoją owsianką, gdy nagle usłyszałam jak prezenterka, mówi „Francisco Román Alarcón Suárez, bardziej znany jako Isco – hiszpański piłkarz, występujący na pozycji ofensywnego pomocnika w Realu Madryt być może opuści Madryt na rzecz Juventusu Turyn". Myślałam, że się przesłyszałam, ale na ekranie telewizora była twarz mojego Franka. To znaczy nie do końca mojego (jeszcze), ale mniejsza z tym. Zabije go, wykastruje i wywiozę jego zwłoki na Alaskę, przysięgam. Dlaczego ten burak mi nie powiedział, że gra w piłkę? Wiadomo, że nie zgodziłabym się na prace u niego. Mam uraz do marnych piłkarzyków, którzy myślą, że są bogami świata, ale nieważne opowiem wam kiedy indziej o tym, obiecuje. Niestety nie znałam się zbytnio na piłce nożnej i kojarzyłam tylko Ronaldo i Messiego, więc sama nie domyśliłam się, że Isco to piłkarz. W kilka minut stwierdziłam, że oleje dzisiaj zajęcia na uczelni i pojadę wprost do Alarcona, więc wysłałam mu sms, aby mi napisał gdzie mieszka, bo przecież nie wiedziałam gdzie jechać. Po dwudziestu minutach parkowałam już auto na jego posesji. Wkurzona wlazłam do jego domu (mógł zamknąć drzwi na klucz, a nie) nie przejmując się, że to nie mój teren i to trochę niekulturalne. Z pomieszczenia po prawej słyszałam głos Frania i jeszcze jakiegoś faceta, więc udałam się w tamtą stronę. Oboje grali w Fifę, siedząc na sofie i wrzeszcząc jak małe dzieci.
- Dlaczego nie powiedziałeś mi, że jesteś piłkarzem?- wydarłam się.
- Cześć, Ciebie też miło widzieć Sophie - odpowiedział z tym swoim uśmiechem pt.: „OMG, jestem taki zajebisty".
- Przestań się wydurniać i odpowiedz mi na moje pytanie - byłam zła na tego pajaca.
- Myślałem, że mnie rozpoznałaś w markecie.
- Nie znam się na piłce nożnej, więc nie rozpoznaję byle kogo - odparłam z krzywym uśmiechem.
- Byle kogo? Jestem najlepszym piłkarzem na świecie i - nie wyglądasz jak Cristiano Ronaldo - wtrąciłam, przerywając mu, a koleś obok zaśmiał się, a potem dodał - trochę do Cristiano mu brakuje - i w momencie, kiedy chciałam mu przywalić i powiedzieć, żeby się nie wtrącał, on się odwrócił i osłupiałam z wrażenia. Przede mną stał właśnie ideał faceta - przystojny z czekoladowymi oczami, zarostem, który dodawał mu uroku i cudownym uśmiechem. Przysięgam, że nie widziałam przystojniejszego mężczyzny na żywo (no dobra może Cristiano Ronaldo, który jest ciut przystojniejszy, ale tylko ciut).
- Co? - przerwał oczywiście nie kto inny jak Isco i musiałam odwrócić wzrok od mojego ideału.
- No nie jesteś tak przystojny, jak Ronaldo - odpowiedziałam mu ze śmiechem i zwróciłam się do chłopaka obok - a ty to kto?
- Alvaro Morata, jego przyjaciel - mówiąc to, kiwnął głową na Francisco i podał mi rękę.
- Kolejny marny piłkarzyna? Sophie Calderon - zapytałam siadając na sofie.
- Jaki marny piłkarzyna - fuknął obrażony - jestem jednym z najlepszych piłkarzy na świecie- dodał, siadając obok.
- Trafiły mi się dwa narcyzy, jak wspaniale- nie wiedziałam, czy zacząć się śmiać, czy płakać nad swoim marnym losem. - To kiedy poznam małego Isco? - spytałam podekscytowana.
- Za chwilkę powinien tu być razem z Alice - dodał Franek, siadając po mojej drugiej stronie.
- Kto to Alice? - tylko nie mówcie, że to typowa WAG-s czyli nadęta baba, która jest z Isco czy Moratą. Modliłam się, aby powiedział, że to jego siostra czy kuzynka.
- Moja dziewczyna - odpowiedział takim dosyć dziwnym głosem Alvaro.
- Życie mnie nienawidzi - mruknęłam cicho, zamykając oczy i modląc się, aby ta małpa z cudownym chłopczykiem już przylazła. Nie znałam jej, a już oceniałam ją. Cóż za super postawa Sophie...
Chciałam zająć czymś myśli, więc poprosiłam Hiszpanów o oprowadzenie mnie po dużym domu. W końcu miałam tu codziennie bywać i dobrze by było, abym się tutaj nie gubiła. Moje oprowadzanie po domu przerwał dzwonek, więc zeszliśmy na dół.
Okazało się, że Alice w ostatniej chwili musiała gdzieś jechać, załatwić ważną sprawę i małego Isco Juniora przywiozła mama Franka - Monica. W sumie to dobrze, że tak się stało, bo chciałam oszczędzić sobie denerwowania się. Tylko nie wiem, dlaczego byłam zła na to, że Morata ma dziewczynę? Pierwszy raz człowieka widzę na oczy i już wariuję. Jest jeszcze Francisco. Przed tym spotkaniem myślałam trochę o Franku tak babskim okiem. Wiecie, o co mi chodzi prawda? To prawda spodobał mi się w sklepie i wczoraj na tym spotkaniu, mimo że mnie denerwował, ale ma coś w sobie, co mnie do niego ciągnie, ale nie umiem wytłumaczyć co to takiego. Jednak nie myślcie sobie, że miałam w planach kogoś uwodzić. Ja tu tylko pracuje i nie mam zamiaru kogoś kochać ponownie. Nie należę do sadystek i nie chce znowu cierpieć przez faceta. Wracając do małego brzdąca, to jest uroczym i grzecznym chłopcem, a Monica cudowną kobietą. Od razu znalazłyśmy wspólny język. Miałam nadzieje, że spotkam ją nie raz i sobie porozmawiamy.
                                                                    *
Sophie plotkowała z moją mamą w kuchni, młody bawił się zabawkami, a ja z Moratą siedzieliśmy w salonie. Nagle Alvaro dostał sms, po odczytaniu zmienił mu się humor i coś taki dziwny mi się wydawał.
- Co jest?- zapytałem, podejrzewając, że znowu chodzi o Alice.
- Ali wysłała mi smsa, że znowu leci do Włoch. - słowo 'znowu' wypowiedział z lekkim niesmakiem. - Mam już dość tego, że jestem na drugim miejscu. Co chwile lata do Mediolanu. Ja wiem, że tam się wychowała, pracowała i studiowała. Ma tam przyjaciółki i rodzinę, ale ileż można? Oczywiście nie żałuje jej pieniędzy na bilet, ale chciałbym, aby poświęcała mi więcej czasu. Przez ostatni tydzień więcej czasu spędziłem z Boo niż z nią. - zakończył ze smutnym uśmiechem.
- Ziom, a może to jednak nie to? - martwiłem się o niego. Razem dorastaliśmy, graliśmy, był dla mnie jak brat.
- Nie rozumiem - podrapał się po karku.
- Może, to nie kobieta twojego życia? Stary, masz 23 lata i całe życie przed sobą. Poza tym masz psa i mnie. - dodałem z szerokim uśmiechem.
- To co, mam z nią zerwać? Po sześciu miesiącach związku?
- Sześć miesięcy to nie jest dużo, a skoro masz wątpliwości, to lepiej rozstać się teraz niż brnąć w to dalej. Będziecie ze sobą kilka lat, ona urodzi ci dzieci, kupisz dom, a za 20 lat będziesz mi ryczał w rękaw, że jesteś nieszczęśliwy. - zacząłem się rozkręcać w planowaniu.
- Jak skończysz z piłką, powinieneś napisać książkę, bo wyobraźnie masz wybujałą. - spojrzał na mnie jak na idiotę, norma. - Alice nie chce mieć jak na razie dzieci, bo mówi, że chce się wyszaleć - dodał.
- Chciałem ci tylko pomóc, bo martwię się o ciebie.
- Ok, dobra koniec o Alice. Chyba powinienem się jakoś rozerwać.
- No właśnie. Sam mi proponujesz, więc może ty wyrwij sobie jakąś panienkę na imprezie, przeleć i poczujesz się lepiej ziom. - zaproponowałem swój plan. Wspominałem wam już kiedyś, że jestem mistrzem w obmyślaniu planów?
- Chyba mam już kogoś na oku - mówiąc to spojrzał na moją Sophie.
- Chyba zwariowałeś już do końca. Sophie jest moja - zdenerwowałem się.
- Ta? Od kiedy? Nie jesteście razem, a ona nie jest twoją własnością. Do zoba jutro na treningu. - wkurzył się i wyszedł, trzaskając drzwiami.
I dobrze. Najpierw sam mi wciska Sophie i pieprzy o przeleceniu, odzyskaniu przyjaciela, a teraz sam chce to zrobić? Mimo, że jej nie znam, to czuję, że jest fajną kobietą, z którą chciałbym spędzić życie, a Morata chce ją tylko przelecieć i zostawić. Nie pozwolę mu na to.
                                                                                    ***
Więc tak: rozdział miał być przedwczoraj, ale nie dokończyłam go i robiłam to wczoraj. Przez to, że jestem taka roztrzepana i w gorącej wodzie kąpana skasował mi się cały rozdział, który miałam gotowy. Byłam zła i wkurzona strasznie i chciałam odpuścić i napisać coś w tym tygodniu, ale wiele z was(co mnie bardzo cieszy) czekało na coś nowego i mi pisałyście, że mam w końcu coś dodać. Z początku rozdziału nie jestem wcale zadowolona, bo jest okropny, ale nie mogłam nic lepszego wymyślić, więc zostawiłam tak jak jest. Ten jest troszkę dłuższy rozdział i mam nadzieje, że nie czyta się wam tego jakoś ciężko...Co do nawiasów, bo kilku osobom przeszkadzały - staram się jak najmniej ich wstawiać, ale z tymi nawiasami a nie z cudzysłowami lepiej mi się pisze. Jednak postaram się o jak najmniejszą ich ilość :) I jeszcze jedno. Nie wiem czy ktoś z was zauważył/czytał już coś nowego z Ramosem. Jeśli nie, to serdecznie zapraszam - może akurat wam się spodoba :) https://www.wattpad.com/301522173-diez-pecados-prologo
Kolejny rozdział postaram się wrzucić jutro albo w środę, buziaki :>
p.s wasze komentarze motywują! :p
p.s2 chciałybyście, abym tu wstawiała na końcu jakieś stylizacje Sophie albo inne ich zdjęcia? Pytam, bo na wattpadzie nie wstawiam, bo tam zbytnio nie ma jak, ale są tu może osoby, które by chciały, więc piszcie :)

23 sie 2016

Dos.

Życie mnie nienawidzi, serio. Znowu zaspałam, znowu nie zjadłam śniadania i znowu będę musiała biegnąć jak nienormalna, norma.
Oczywiście nie muszę dodawać, że jest piękna pogoda, a ja znowu spędzę pół dnia na uczelni prawda? Porażka mówię wam.
Pocieszało mnie jedynie to, że mam rozmowę kwalifikacyjną dziś z tym Francisco. Praca oznacza kasę, a kasa? Górę dobrego jedzenia. Jak już zdążyliście zauważyć, mam bzika na punkcie jedzenia. Na szczęście mam szybką przemianę materii czy jak to się to tam fachowo nazywa i nie jestem krówką (jeszcze).
Postanowiłam, że po zajęciach pojadę do domu, przebiorę się i zjem coś, a potem udam się na miejsce do kawiarni, w której się umówiliśmy z szanownym panem Francisco...o kurde, jestem taka genialna, że nie spytałam nawet o jego nazwisko, brawo ja. Więc no mam nadzieje, że Franiu będzie sympatycznym (i gorącym!) facetem, a nie jakimś gwałcicielem czy psycholem.
Gdy nastała wyczekiwana godzina 14 wyszłam z uczelni i pojechałam do domu. Na obiad przygotowałam sobie tortille z chorizo. To znaczy moje przygotowanie tej potrawy, zaczęło się na wyjęciu jej z lodówki i wsadzeniu do piekarnika. Kelly jest cudowną kucharką i zawsze jak przychodzi na ploteczki, to coś upichci mi, abym miała na obiad dnia następnego.
Następnie przebrałam się w szarą rozkloszowaną spódniczkę, biały top i sandałki na obcasie (w końcu trzeba wyglądać jak prawdziwa kobieta prawda?). Wsiadłam w auto i 20 minut później parkowałam już na parkingu uroczej kawiarenki.
Byłam strasznie ciekawa czy mój przyszły pracodawca (mam nadzieję) już jest. Wchodząc do środka, rozglądałam się za jakimś samotnie siedzącym mężczyzną. Nagle poczułam delikatne szarpnięcie i gdy już miałam przywalić komuś w twarz, zobaczyłam przed sobą, zgadnijcie kogo.
Oczywiście buraka z marketu. Przystojnego buraka.
- Cześć - odezwał się pierwszy.
- Cześć? Przepraszam, ale czekam na kogoś - odpowiedziałam z lekkim zakłopotaniem i chciałam już go ominąć.
- Czekasz na mnie - Jezu, powiedzcie, że to jakiś żart - Jestem Francisco Alarcon i to ja poszukuje niani do mojego syna - powiedział i walnął uśmiech pod tytułem „OMG, jestem taki zajebisty"
- O Boże kochany - tylko tyle zdołałam wykrztusić.
- Boże? To za dużo powiedziane. Wystarczy jak będziesz mówiła mi Isco - Burak. Totalny burak. Mówiłam wam. - A ty, jesteś Sophie tak?
- Sophie Calderon. To może usiądziemy? - zaproponowałam, będąc blisko omdlenia.
- Pewnie, bo mamy dużo do omówienia Sophie. - odsunął mi krzesło, po czym usiadł naprzeciwko mnie. - Czego się napijesz?
- Wody
- Tylko? A może jakieś ciastko do tego? - zaproponował. Nie, daj mi wódki najlepiej. Dużo wódki.
- Sama woda wystarczy - posłałam mu lekki uśmiech, po czym złożyliśmy zamówienie u jakieś dziwnej kelnerki, która wgapiała się w Alarcona jakby był Bogiem, a ona sama miała się przed nim rozebrać.
- Dobrze, to może porozmawiajmy o pracy. Potrzebuje opiekunki do mojego pięcioletniego szkraba. Jak wyczytałaś z ogłoszenia w godzinach popołudniowych, bo wcześniej mały jest w przedszkolu, a potem mam trening. W grę wchodzi jeszcze gotowanie młodemu posiłków. Zazwyczaj w tych godzinach wystarczy podwieczorek ewentualnie potem kolacja. Myślę, że z wynagrodzeniem się dogadamy bez problemu. - przedstawił ofertę i walnął uśmiech numer dwa pt.: „Jestem najlepszym (najseksowniejszym burakiem) tatusiem pod słońcem. Chciałam umrzeć/zapaść się pod ziemie/zwiać.
                                                                               *
Dogadaliśmy się z Sophie i umówiliśmy, że jutro wstąpię po nią na uczelnie po zajęciach i przywiozę do domu, aby przedstawić Juniorowi. Byłem przeszczęśliwy. W sumie każdy facet byłby zadowolony na moim miejscu. Piękna kobieta z cudownym tyłkiem (no co? Jestem facetem, a faceci lubią sobie popatrzeć), która mi się śni od jakiegoś czasu, będzie w moim domu codziennie. Teraz muszę trochę lepiej poznać i poderwać. Chciałem zadzwonić do Moraty, ale znając jego, to by zaczął pieprzyć o seksie i powrocie jego starego przyjaciela. 'Wszystko w swoim czasie' taka odpowiedź byłaby dla niego niesatysfakcjonowana, więc wolałem wysłać mu tylko smsa, że wszystko poszło tak jak, planowałem wcześniej. Zaproponowałem niemałe pieniądze Sophie, ale czego się nie robi dla miłości swojego życia? Sophie Calderon kobieta mojego życia. Brzmi pięknie. Skoro miałem ją poderwać, to trzeba zacząć działać prawda? Siedząc na leżaku w ogrodzie, rozmyślałem, od czego by tu zacząć. Jak wiecie, jestem geniuszem w obmyślaniu planów. Stwierdziłem, że po co czekać do jutra skoro mogę zacząć od dzisiaj. Chwyciłem za telefon w celu napisania wiadomości.
                                                                                 *
Relaksowałam się w wannie z dużą ilością piany, gdy nagle dostałam smsa. Myślałam, że od Kelly, która pisze mi, że wpadnie na ploty, więc nie śpiesząc się, wytarłam dłonie w ręcznik leżący na krześle przy wannie w celu odpisania. Zdziwiłam się, że na ekranie wyświetliło się „Franek". Zastanawiałam się, czy nie rozmyślił się i nie znalazł kogoś innego do pracy.
Otworzyłam wiadomość i osłupiałam:
'Franek: Cudownie dziś wyglądałaś, a twoja pupa w tej sukience, to istny raj dla mych oczu.' Typowy tani podryw buraków.
'Ja: Zauważyłam, że mój tyłek bardzo ci się spodobał. Następnym razem załóż większe i nieopinające bokserki kochanie :)'
Będzie ciekawie z Frankiem...
                                                                 ***
No i mamy spotkanie naszej dwójki :>
Nie będę się za bardzo rozpisywać, ale mam pytanko: Wolicie tak jak teraz, żeby rozdziały były pisane w osobie Sophie i Isco czy w trzeciej osobie? Mi obojętne, ale chce, abym wam się jak najlepiej czytało.
p.s Rozdziały będą się pojawiać 2x w tygodniu(wtorek i sobota). Prawdopodobnie zaczne w tym tygodniu publikować ff z Sergio Ramosem, ale to was poinformuje i wrzucę wam linka w sobotę razem z kolejnym rozdziałem.
Buziaki! Dziękuje również za gwiazdki i komentarze:)

19 sie 2016

Uno.

Ogłoszenie parafialne: Proszę was, abyście przeczytały małą informację na końcu rozdziału, bo wiem, że większość nie czyta. Znajduje się tam do was dwa małe pytanka :)
                                                                             ***
Był piękny i słoneczny dzień, a ja kisiłam się na uczelni do 16, żenada powiem wam. Ten, kto układał mój plan zajęć, był chyba naćpany, serio. Na szczęście wybiła wyczekiwana przeze mnie godzina 4 po południu i mogłam wyjść z tego piekła. Postanowiłam, że wejdę do marketu i zrobię jakieś małe zakupy, bo miała wpaść do mnie moja przyjaciółka wieczorem na babskie pogaduchy, a moja lodówka świeciła pustkami. Wzięłam chyba tonę słodyczy, jakieś wino i kilka składników na sałatkę. Gdyby mój koszyk był ze dwa razy większy, to na luzie zbankrutowałabym. Kocham jeść i jestem do tego stworzona, przysięgam. Chyba czas znaleźć pracę, bo jak tak dalej będę jadła, to zostanę szafą trzydrzwiową, która będzie nocować w namiocie, na terenie uczelni.
Wiecie, co lubię najbardziej w długich kolejkach w markecie? To, że mogę sobie popatrzeć i wybadać czy żyją w moim mieście jakieś przystojniaki, czy buraki. Przede mną stał facet, który chyba chciał zostać supermanem. Bo kto normalny trzyma na raz tyle rzeczy w łapskach i próbuje otworzyć swojemu maleństwu lizaka?
- Co za idiota-wymamrotałam po cichu. A do kasjerki, która nabijała na kasę moje produkty, uśmiechnęłam się szeroko, bo w końcu byłam tu stałą bywalczynią i mnie znała. - dzień dobry pani Dolores, jak tam mija dzień?
- Tłoczno jak zwykle. Sophie, nadal poszukujesz pracy? Właśnie zwolniło się u nas miejsce, więc może byłabyś zainteresowana?- Urocza kobietka, ale praca kasjerki nie dla mnie. Nerwicy bym dostała z siedzeniem na tyłku przez 8h. Wystarczy, że na uczelni muszę siedzieć i nie polecam.
- Nadal szukam pracy, ale praca kasjerki nie jest dla mnie. Poza tym szukam pracy blisko UEM mojej uczelni.- odpowiedziałam z lekkim uśmiechem kobiecie. - Ale dziękuje za pamięć.
- Ja pierdolę, ja chyba śnię-powiedział idiota, odwracając się. Cholera, całkiem przystojny ten 'idiota'.
- Słucham? - zapytałam czarnowłosego, na oko 22-letniego mężczyznę. Szerokie barki, umięśniona klatka piersiowa (to nie tak, że rozbierałam go wzrokiem, wcale), ciemny zarost (czy on nie wie co to maszynka do golenia?). No ogólnie całkiem niezły facet. 8+. No co? Przecież tylko badam teren.
- Przepraszam, musimy już iść-odpowiedział i zabrał zakupy i synka. Co za dziwny koleś. Zdecydowanie zaliczam go do worka 'z burakami'. Ale wiecie co? Miałam dziwne przeczucie, że spotkam go niedługo ponownie. Zapłaciłam za swoje zakupy i wróciłam do domu.
*
- Zwiałem. Tak po prostu zwiałem-opowiadałem właśnie Moracie o spotkaniu z aniołem z moich snów przy okazji grając w fife. Isco Jr. Po zjedzonym podwieczorku uciął sobie drzemkę.
- Ty to cipa jesteś. - odpowiedział mi mój PRZYJACIEL.
- A co miałem niby zrobić? Podejść do niej i powiedzieć, że mi się co noc śni, że jest ze mną w łóżku? Wyszedłbym na jakiegoś ciotę.
- Przecież nim jesteś-rzucił Morata strzelając mi gola-i na boisku i poza nim.
- Przymknij się już i pomóż mi wymyślić jak ją odnaleźć-odpowiedziałem podrażniony.
- To mam się przymknąć czy ci pomóc? - Obiecuję, że pewnego pięknego dnia wywiozę go na Alaskę, przysięgam. - dobra, to, co o niej wiemy? - dodał, gdy zauważył mój lekko wkurzony wzrok.
- Ma na imię Sophie, szuka pracy i studiuje na UEM. I jest piękna. - opisałem młodą hiszpankę.
- W Madrycie jest z milion takich lasek, ziom jak ty ją chcesz odnaleźć?
- Mam pewien pomysł. Wstawię do internetu ogłoszenie, że poszukuje niańki do Juniora. I tak miałem kogoś znaleźć, bo chce odciążyć mamę, a szykuje się nam ciężki sezon. Treningi mamy po południu, więc akurat Sophie będzie po zajęciach i raczej kłopotu z tym nie będzie. Znajdzie ogłoszenie, zadzwoni i umówimy sie na rozmowę. Dam jej pracę, będę jeździł na treningi, a w międzyczasie zaproszę ją na randkę. - przedstawiłem plan przyjacielowi.
- Przelecisz ją kilka razy, odzyskasz rozum, a ja swojego przyjaciela?- wtrącił Alvaro z głupim uśmieszkiem.
- Zamknij się dobra? - boże, dopomóż mi i ześlij rozum dla Alvaro. - lepiej pomóż mi napisać to ogłoszenie.
Więc napisaliśmy to ogłoszenie i wstawiliśmy na tablice z innymi ogłoszeniami z nadzieją, że Sophie je jakimś cudem zobaczy i się odezwie.
                                                                                *
Siedziałyśmy z Kelly i obgadywałyśmy studentów z naszych uczelni, gdy nagle przypomniało mi się o idiocie z marketu, więc pokrótce opowiedziałam przyjaciółce to, co się zdarzyło, w sklepie przy okazji wspominając, o poszukiwaniu pracy. Skoro mowa o pracy, to postanowiłyśmy przejrzeć ogłoszenia w internecie, bo może ktoś coś dodał nowego (sprawdzałam regularnie od tygodnia codziennie).
- kasjerka, ankieterka, sprzątaczka, niania, korepetytorka-wymieniała Kelly po kolei ogłoszenia.
- Ej, czekaj i weź zobacz to ogłoszenie z nianią-zwróciłam się do szwedki (tak, Kelly była ze Szwecji, ale o niej więcej opowiem wam kiedy indziej) nakładając nam sernik.
- Koleś poszukuje niani do 5-letniego chłopca, 4 i pół godziny codziennie popołudniami. Wynagrodzenie do ustalenia. Jest i telefon. Zadzwoń.
- Teraz?
- No, a kiedy jak nie teraz? Ktoś ci jeszcze zgarnie tą sprzed nosa i będziesz żałować.
No i zadzwoniłam. Umówiłam się z Francisco-bo tak miał na imię mężczyzna, który poszukiwał niańki- na jutro, na godzinę 17, na rozmowę kwalifikacyjną. Wszystko super tylko miałam takie dziwne przeczucie, że znam ten głos i jego właściciela...
                                                                               *
Więc zawracam wam głowę dwoma sprawami, a mianowicie:
- Chciałybyście 2x w tygodniu pojawiał się rozdział tutaj na Isco czy 1x w tygodniu tu i żebym zaczęła publikować też raz w tygodniu na opowiadaniu z Casemiro?
- Wolicie takie „długie" rozdziały jak dzisiaj? Czy wolicie dłuższe lub krótsze? :) Bo mnie to jest obojętne, ale chciałabym, aby wam dobrze się czytało to opowiadanie.

16 sie 2016

Prologo.

Ciepłe promienie słońca wpadające do mojej sypialni przez niezasłonięte okna (znowu zapomniałem poprzedniego wieczora je zasłonić, a może byłem zbyt zmęczony, by się tym zająć?) budzą mnie, oznajmiając, że jest nowy dzień. Przewracam się na drugi bok i uśmiecham do mojej pięknej kobiety, a potem całując ją w policzek mówię jej jak bardzo ją kocham. Szatynka przytula się do mojej piersi i w milczeniu słucha jak mocno mi bije serce tak de facto dzięki niej. To ona sprawia, że treningi nie są meczące, a wręcz przeciwnie lekkie i przyjemnie, to dzięki niej coraz trudniej udaje się mnie wyprowadzić Moracie z równowagi, to dzięki niej moje życie ma sens. Jednak nasze błogie lenistwo przerywa Isco Jr. Wbiegający do łóżka wesoło wołając, że jest głodny.
Nagle otwieram oczy i okazuje się, że moja kobieta przy mnie to jednak sen. Cholera, znowu to samo. Znowu ten sam sen, który śni mi się już od jakiegoś czasu. To chore, bo nigdy nie spotkałem tej kobiety, nie mam pojęcia jak się nazywa, a mimo to codziennie o niej śnie. Może to jakiś znak? Że wkrótce poznam kobiete mojego życia? Albo po prostu zwariowałem od braku seksu jakby powiedział to Morata. Piękna kobieta to sen, ale mój synek, który upomina się o jedzenie już nie.
- Tatoo, jestem głodny- czuje jak jego drobne rączki ściskają moją twarz, a jego główka zawisa tuż nad moją twarzą - tato, no wstawaj.
- Już synku tata wstaje. Na co masz ochotę? - pytam pięcioletnią kopie mnie (przystojny oczywiście po tatusiu) przytulając do swojej piersi.
- hmm, naleśniki z nutellą - uśmiecha się głaszcząc po brzuszku.
- dzwonimy po wujka Alvaro, on ci je zrobi - Morata, to dobry kucharz i lubi bawi się w takie pierdoły jak naleśniki. Ja niestety potrafię zrobić tylko jajecznice (nikogo jeszcze nie otrułem, przysięgam) i wstawić makaron...
Po pysznych naleśnikach od Alvaro, zawiezieniu małego do przedszkola pojawiamy się w Valdebebas. Po kilkunastu minutach już truchtamy z całą drużyną. Miałem w planach spokojnie potrenować w ciszy, ponieważ cały czas miałem w głowie anioła, który co noc jest „ze mną".Alvarito buzia się nie zamykała jak zwykle. Ileż można gadać? Przysięgam, że on gada tyle, co normalna kobieta i nie przestaje. Oczywiście wyczuł, że coś jest znowu nie tak, więc dla świętego spokoju opowiedziałem mu ten sam sen co zawsze i co usłyszałem? „wariujesz od braku seksu, stary poderwij sobie jakąś laskę, przeleć ją i wszystko wróci do normy" a nie mówiłem? Znam go od małego dzieciaka i od zawsze było wiadome, że on nie ma mózgu (albo go ma i rzadko używa). Po kilkugodzinnej sesji treningowej i odebraniu Isco Juniora byłem w drodze do marketu, bo obiecałem rano młodemu, że na deser będzie jego ulubiony budyń czekoladowy (tak, to też potrafię). Przy okazji do koszyka zapakowaliśmy kilka innych potrzebnych produktów i ruszyliśmy do kasy. Pakując zakupy do reklamówki czułem, że ktoś mi się przygląda. Jednak nie miałem czasu spojrzeć i zorientować się kim, że ta osoba jest, bo mój ruchliwy synek nie przejmując się tym, co robię ciągnął mnie za koszulę w celu odpakowania mu jego dużego lizaka, którego wybierał chwilę wcześniej przez kilka minut. Jestem dosyć roztrzepanym człowiekiem, więc się nie zdziwicie jak wam powiem, że trzymałem torbę z zakupami, portfel w jednej ręce, a drugą otwierałem lizaka prawda? Nie szło mi to tak sprawnie, jak na tych amerykańskich filmach z super tatusiami, ale byłem blisko. (mówią, że liczą się chęci...). W momencie, kiedy chciałem oznajmić synkowi, że otworzymy lizaka w aucie dostrzegłem te brązowe tęczówki, które nawiedzały mnie od jakiegoś czasu w nocy.
- Ja pierdolę, ja chyba śnie- tylko to zdołałem wykrztusić na jej widok...
                                                                   ***
Nie wiem czy dobrze robię publikując te moje wypociny, ale może wam się spodoba :)
Jeśli przeczytacie, to dajcie znaka, że jesteście - komentarz. Buziaki i do następnego :)