16 sie 2016

Prologo.

Ciepłe promienie słońca wpadające do mojej sypialni przez niezasłonięte okna (znowu zapomniałem poprzedniego wieczora je zasłonić, a może byłem zbyt zmęczony, by się tym zająć?) budzą mnie, oznajmiając, że jest nowy dzień. Przewracam się na drugi bok i uśmiecham do mojej pięknej kobiety, a potem całując ją w policzek mówię jej jak bardzo ją kocham. Szatynka przytula się do mojej piersi i w milczeniu słucha jak mocno mi bije serce tak de facto dzięki niej. To ona sprawia, że treningi nie są meczące, a wręcz przeciwnie lekkie i przyjemnie, to dzięki niej coraz trudniej udaje się mnie wyprowadzić Moracie z równowagi, to dzięki niej moje życie ma sens. Jednak nasze błogie lenistwo przerywa Isco Jr. Wbiegający do łóżka wesoło wołając, że jest głodny.
Nagle otwieram oczy i okazuje się, że moja kobieta przy mnie to jednak sen. Cholera, znowu to samo. Znowu ten sam sen, który śni mi się już od jakiegoś czasu. To chore, bo nigdy nie spotkałem tej kobiety, nie mam pojęcia jak się nazywa, a mimo to codziennie o niej śnie. Może to jakiś znak? Że wkrótce poznam kobiete mojego życia? Albo po prostu zwariowałem od braku seksu jakby powiedział to Morata. Piękna kobieta to sen, ale mój synek, który upomina się o jedzenie już nie.
- Tatoo, jestem głodny- czuje jak jego drobne rączki ściskają moją twarz, a jego główka zawisa tuż nad moją twarzą - tato, no wstawaj.
- Już synku tata wstaje. Na co masz ochotę? - pytam pięcioletnią kopie mnie (przystojny oczywiście po tatusiu) przytulając do swojej piersi.
- hmm, naleśniki z nutellą - uśmiecha się głaszcząc po brzuszku.
- dzwonimy po wujka Alvaro, on ci je zrobi - Morata, to dobry kucharz i lubi bawi się w takie pierdoły jak naleśniki. Ja niestety potrafię zrobić tylko jajecznice (nikogo jeszcze nie otrułem, przysięgam) i wstawić makaron...
Po pysznych naleśnikach od Alvaro, zawiezieniu małego do przedszkola pojawiamy się w Valdebebas. Po kilkunastu minutach już truchtamy z całą drużyną. Miałem w planach spokojnie potrenować w ciszy, ponieważ cały czas miałem w głowie anioła, który co noc jest „ze mną".Alvarito buzia się nie zamykała jak zwykle. Ileż można gadać? Przysięgam, że on gada tyle, co normalna kobieta i nie przestaje. Oczywiście wyczuł, że coś jest znowu nie tak, więc dla świętego spokoju opowiedziałem mu ten sam sen co zawsze i co usłyszałem? „wariujesz od braku seksu, stary poderwij sobie jakąś laskę, przeleć ją i wszystko wróci do normy" a nie mówiłem? Znam go od małego dzieciaka i od zawsze było wiadome, że on nie ma mózgu (albo go ma i rzadko używa). Po kilkugodzinnej sesji treningowej i odebraniu Isco Juniora byłem w drodze do marketu, bo obiecałem rano młodemu, że na deser będzie jego ulubiony budyń czekoladowy (tak, to też potrafię). Przy okazji do koszyka zapakowaliśmy kilka innych potrzebnych produktów i ruszyliśmy do kasy. Pakując zakupy do reklamówki czułem, że ktoś mi się przygląda. Jednak nie miałem czasu spojrzeć i zorientować się kim, że ta osoba jest, bo mój ruchliwy synek nie przejmując się tym, co robię ciągnął mnie za koszulę w celu odpakowania mu jego dużego lizaka, którego wybierał chwilę wcześniej przez kilka minut. Jestem dosyć roztrzepanym człowiekiem, więc się nie zdziwicie jak wam powiem, że trzymałem torbę z zakupami, portfel w jednej ręce, a drugą otwierałem lizaka prawda? Nie szło mi to tak sprawnie, jak na tych amerykańskich filmach z super tatusiami, ale byłem blisko. (mówią, że liczą się chęci...). W momencie, kiedy chciałem oznajmić synkowi, że otworzymy lizaka w aucie dostrzegłem te brązowe tęczówki, które nawiedzały mnie od jakiegoś czasu w nocy.
- Ja pierdolę, ja chyba śnie- tylko to zdołałem wykrztusić na jej widok...
                                                                   ***
Nie wiem czy dobrze robię publikując te moje wypociny, ale może wam się spodoba :)
Jeśli przeczytacie, to dajcie znaka, że jesteście - komentarz. Buziaki i do następnego :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz